poniedziałek, 4 kwietnia 2016

4. Sen

***Hermiona***

Powoli wracałam do rzeczywistości. Gdy otworzyłam oczy zdałam sobie sprawę, że leżę w skrzydle szpitalnym. Dopiero po chwili zauważyłam Harry'ego, który właśnie skończył czytać Proroka.
- Nareszcie się obudziłaś! - zerwał się z krzesła i mnie przytulił.
- Co się stało? Co ja tu robię? - zapytałam, gdy uwolniłam się od uścisku przyjaciela.
- Podobno zaatakował cię wilkołak, ale nikt nie wierzy w to, że dostał się do zamku. Byłaś nieprzytomna przez kilka dni. Ron i ja bardzo się martwiliśmy.
- Skoro już o nim mowa, to gdzie on jest? - niestety Harry nie zdążył mnie oświecić, ponieważ zjawiła się pani Pomfrey i wygoniła go ze skrzydła twierdząc, że potrzebuję odpoczynku. Postawiła na szafce obok łóżka butelkę z eliksirem, spojrzała na mnie z troską w oczach i odeszła.
Nie mogłam zasnąć tej nocy. Zastanawiałam się kim była osoba, która mnie uratowała. Rozmazany obraz niewiele pomagał. Pamiętam tylko, że był to chłopak. Mogłam to stwierdzić po jego sylwetce. Po długim rozmyślaniu nad całym tym incydentem zapadłam w głeboki sen.

***Draco***

- Panie Malfoy, nie przeszkadzam panu? - odezwał się nagle profesor Slughorn w trakcie drugiej godziny eliksirów.
- Oczywiście, że nie. Może pan kontynuować. - nie podnosząc wzroku od kartki, odpowiedziałem. Po chwili profesor wyrwał mi ją z rąk.
- A co my tu mamy. Do kogo takie wierszyki piszesz? - zapytał z uśmiechem na twarzy, a wszyscy wybuchnęli śmiechem. Cudownie. Wolałem gdy eliksirów uczył Snape. Przez moment zrobiło mi się go trochę żal. Slughorn oddał mi kartkę i wrócił do swojego nudnego zajęcia. Spojrzałem na lewo w stronę gryfonki i gdy zauważyłem, że ona również mi się przygląda, uśmiechnąłem się do niej.

***Hermiona***

Słyszałam jak się zbliża. Szelest liści, łamane gałęzie. Brakowało mi już tchu. Upadłam na ziemię, a śmierciożerca podszedł do mnie powolnym krokiem. Gdy zdjął maskę nie rozpoznałam jego twarzy. Miał krótkie, czarne jak śmierć włosy oraz dziwną bliznę w kształcie gwiazdy na lewym policzku. Po chwili za jego plecami ujrzałam krew. Tam leżały jakieś osoby. To byli Harry i Ron.

Zerwałam się z łóżka i o mało z niego nie spadłam. Starałam się uspokoić nerwy. Skądś znałam tego mężczyznę, ale nie miałam pojęcia skąd.



* * *
Przepraszam za tak długą nieobecność, ale jakoś nie mogłam się zabrać za pisanie. Nowy rozdział już jest, a ja chcę podziękować za wsparcie Nutella:3 oraz Izabela <3
Draconka <3